Najechali na Warszawę niczym horda Czyngis Chana
Na furmankach, w dobrych autach ciągną od samego rana,
Zakręcone w szklanych słojach mają całe swoje życie:
Bigos, grzyby, kompot z jabłek -
I tak podbić chcą stolicę, stolicę, stolicę.
Słoiki pobrzękują w stolicy,
Słoiki pobrzękują w stolicy,
Słoiki pobrzękują w stolicy,
Oko za oko, wek za wek.
Słoiki pobrzękują w stolicy,
Słoiki pobrzękują w stolicy,
Słoiki pobrzękują w stolicy,
Oko za oko, wek za wek.
Tak jak szpiedzy w czasie wojny
Pod drogimi ubraniami ukrywają swą tożsamość,
Pobrzękując słoikami.
Kiedy stoisz w Jankach w korku – czasem trudno w to uwierzyć,
Słoikowcy w noc piątkową powracają do macierzy, macierzy, macierzy.
Słoiki pobrzękują w stolicy
Słoiki pobrzękują w stolicy
Słoiki pobrzękują w stolicy
Oko za oko, wek za wek
Słoiki pobrzękują w stolicy,
Słoiki pobrzękują w stolicy,
Słoiki pobrzękują w stolicy,
Oko za oko, wek za wek.
Słoiki pobrzękują w stolicy,
Słoiki pobrzękują w stolicy,
Słoiki pobrzękują w stolicy,
Oko za oko, wek za wek.